Volcán del Socorro (Volcán de Güimar) – Basílica de Nuestra Señora de la Candelaria
To przyjemna wycieczka trwająca okolo 3,5 godziny spokojnym marszem, z podziwianiem widoków i krótkimi przerwami na fotografowanie, jednak bez wliczenia dłuższej przerwy na posiłek.
Polecam pozostawienie samochodu pomiędzy wulkanem a autostradą przy równolegle do niej biegnącej drodze. Volcán del Socorro to góra obok której przejeżdżamy na wysokości Güimar kierując sie autostradą południowa do Santa Cruz. Nie jest wysoki, od podnóża do brzegu krateru wspinamy sie ledwie zaznaczoną ścieżką w ciągu 15 minut. Z góry rozciąga sie wspaniały widok na całą dolinę Güimar i Candelarię Przy dobrej przejrzystości powietrza dostrzeżemy okazalsze budynki Santa Cruz, Gran Canarię oraz białe klocki obserwatorium astronomicznego Izaña. Proponuję obejść krater brzegiem dookoła, niecodziennie zdarza się nam okazja oglądania wulkanu od środka. To miejsce odgrywa w świadomosci tutejszej ludnści podobną rolę jak polska Łysa Góra, mówi się że w sobotnie noce spotykają się tu okoliczne czarownice.
Kiedy nasycimy już zmysły, schodzimy północnym zboczem gdzie bez trudu odnajdujemy ścieżkę prowadzącą w kierunku brzegu morskiego i Candelarii. Właściwa droga jest zagrodzona szlabanem, nie należy sie przejmować tylko przejść obok i w ten sposób wkroczyć na teren prawnie chroniony zwany Malpaís de Güimar. Malpaís to określenie pola zastygłej lawy, podobny krajobraz możemy oglądać w okolicy Teide. Jednak tutaj towarzyszy nam inny rodzaj roślinności. Wysokie kaktusy (cardones) i krzaki tabaiby. Po krótkim marszu dochodzimy do brzegu morskiego i jesteśmy świadkami wściekłych ataków fal rozbijających się o skały i rozpryskujących na wysokość kilku metrów. Chociaż ścieżka prowadzi w odległości kilkudziesięciu metrów od oceanu, po chwili czujemy już sól na ustach i mokre kropelki na twarzy. Brzeg zmienia się z każdym krokiem i niezauważalnie docieramy do nadmorskiego kamiennego bunkra z czasów hiszpańskiej wojny domowej. Bunkier jest wykorzystywany przez obecnego właściciela jako letni domek, przy domku buda a przy budzie piesek. Od tego miejsca mijamy kolejno liczne zabudowania przechodzące w niewielką osadę. Przed osadą trafiamy na pierwszą z kolei plażę (Playa de la Viuda). Z uwagi na wysokie fale plaża jest uczęszczana głównie przez miłośników surfingu. Mijamy restaurację o swojsko brzmiącej nazwie TATO. Zagłębiamy się w wąskie uliczki, pamiętając żeby nie tracić zbyt często oceanu z pola widzenia. Opuszczamy ciasne zabudowania. Dalej ścieżka momentami zanika, krajobraz przybiera charakter przemysłowo księżycowy i pojawia się wątpliwość czy na pewno dobrze idziemy. Pamiętajmy jednak o tym że bazylika w Candelarii leży tuż nad morzem. Trzymając sie brzegu nie sposób się zgubić.
Po krótkim marszu bezdrożami nasz wysiłek zostaje wynagrodzony. Odnajdujemy wiodącą nadmorskimi skałami ścieżkę a nawet drogowskaz informujący o tym że do celu zostało nam już tylko 1,8km. Po drodze przechodzimy przez kolejna plażę (Playa Sanmarín) wąską, schowaną w wąwozie i pokrytą czarnym piaskiem. Mały szyldzik na słupie zachęca nas do zakupu piwa lub innych napojów chłodzących w przyklejonym do skał i wyglądającym na kompletną ruderę baraku. Po wyjściu z wąwozu od celu dzieli nas juz tylko 10 minut drogi. Na placu przed bazyliką możemy zjeść coś i wypić w którymś z licznych lokali. Sam kościół godzien jest odwiedzenia, jednak po bardziej szczegółowe informacje odsyłam do przewodnika. Do samochodu najwygodniej wrócić taksówką.
Miłej drogi :)
Maciek